środa, 17 czerwca 2009

Podróż na Hawaje cz.1

Wbrew temu, co można sądzić, podróż na Hawaje nie jest wcale aż tak miłą perspektywą :P Ale nie zamierzam tu marudzić tylko opowiedzieć wam jak dziwaczną drogę wybierają linie lotnicze.. Może ktoś to skomentuje i napisze dlaczego taką drogą. Otóż wybrałem połączenie z goła najtańsze, czyli opcję Poznań - Monachium - San Francisco - noc na lotnisku w San Francisco - Honolulu.

Otóż podróż z Poznania do Monachium jest standardowym nudnym lotem de Havillandem, w sumie nic ciekawego poza może tym:


Na zdjęciu widać wijącą się na Polskiej granicy Odrę. Trzeba przyznać, że z perspektywy tych 5 kilometrów Polsca właściwie niczym się nie różni od Niemiec. Może politycy, gdy latają samolotami częściej powinni przyglądać się temu zjawisku i zastanowić się czy cała polityka właściwie ma jakiś sens :P.

Po miłej acz bardzo krótkiej podróży do Monachium znalazłem się na bardzo ładnym lotnisku w Monachium:





A to oczywiście mój przyszły samochód. Zdecydowanie dobrzy matematycy są w cenie ;)

Po miłej acz krótkiej wizycie w Monachium postanówiłem pójść drogą wolności..


.. na której końcu spotkałem potwora (ale o potworach później...). Na razie tylko zajawka:



Z Monachium do San Francisco leciałem Airbusem A340-600. Jest to obrzydliwie duży samolot, który teoretycznie może przewozić 380 pasażerów. Jest bardzo przyjemne, obrzydliwie wielki i ma jedna naprawde miłą atrakcję - ekrany w plecach foteli :D


Ponieważ miałem to szczęśćie, że nikt ze mna nie siedział, więc mogłem radośnie na jednym z ekranów oglądać sobie Slumdoga i inne filmy, a na drugim włączyłem sobie terminal podróży, na którym pokazywane są cały czas parametry i mapa z trasą.
I wszystko byłoby w porządku, gdybym nie zauważył tego:



Tak tak, nasza trasa do San Francisco wcale nie wiodła po geodezyjnej kuli ziemskiej, o nie !(100 punktów dla osoby, która to wyjaśni najbardziej racjonalnie :P)Ale zdałem sobie sprawę, że oto mam niepowtarzalną okazję obejrzeć jak wygląda Grenlandia (oczywiście nie ma ABSOLUTNIE nic zielonego na niej, przynajmniej z perspektywy 11 kilometrow ;)
Czas na pokładzie zdecydowanie umilały nam filmy i niezwykłe miła obsługa. Dwa posiłki, obiad i kolacja były naprawdę niezłe :) Podejrzewam co prawda, że burżuje z klasy biznes mieli 10 razy lepiej, ale co tam :D Oni przespali Grenlandie, a ja przez moje małe okienko uzbrojony w okulary z filtrem UV patrzyłem jak urzeczony na to:



To naprawdę piękna kraina, aczkolwiek urok jest raczej w klimacie Królowej Śniegu niż tropikalnej wyspy:




Po miłej wizycie nad Grenlandią postanowiliśmy trochę polatać po wodach Arktyki i obejrzeć sobie kry lodowe:

Potem wycieczka upływała w radosnej atmosferze wypełniania formularza I-94. Mimo tego, że człowiek telepie się do Warszawy, żeby załatwić sobię tę wizę to i tak na wjeździe musi wypełniać dwa kolejne dokumenty, w których pytają głównie o to, gdzie mieszkać będę, ile wwożę heroiny do USA, ile milionów dolarów zostawię, ile wydam, jakie dziewczyny chcę odwiedzić i podobne "ciekawe" pytania :P

Później przelecieliśmy nad Ziemią Buffina - ubogą i mocno spłaszczoną wersją Grenlandii - tu już moj zapał do fotografowania troche przygasł, głównie z powodu 9 godziny lotu :P Poza tym sam lot jest jednym wielkim oszustwem, bo człowiekowi cały czas wydaje się jakby słońce stało w miejscu - w końcu w czasach lokalnych lecę 3 godziny, a tak naprawdę poruszamy się 12 godzin na wysokości 11 km, więc cały czas widzi się to "statyczne" słońce.



Ostatnią dużą atrakcją lotu do San Francisco jest możliwość obejrzenia z góry uskoku Św. Andrzeja. Widać, że ten uskok tektoniczny zdecydowania rozciąga się na wieeeeelu kilometrach:



I finał całej podróży to triumfalny przelot nad San Francisco :D Wlatuje się od strony mostu Golden Gate widząc przy skrętach całą panoramę miasta(dlaczego Ci Amerykanie muszą mieć wszystkie domy w tak obrzydliwie równych ząbkach :P):





Ale dalsza część opowieści, czyli zmagania z lotniskiem w San Francisco i żulerka w barze w następnej odsłonie...

7 komentarzy:

  1. pkp powinno się uczyc od airbusów z tymi telewizorkami :P i tylko żadnego odwiedzania dziewczyn! Grenlandia niesamowita, czekam z niecierpliwością na następną porcję zdjęć :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Trasa jest jaknajbardziej po geodezyjne. Sprawdź sobie np. na Google Earth.

    OdpowiedzUsuń
  3. No te fotki działają na wyobraźnię nawet Harolda! Czekamy więc z niecierpliwoscią na kolejne odsłony!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja kocham samoloty!!!! Suuuuuper fotki:) Z tymi dziewczynami to Ty sobie lepiej uważaj! Zresztą na Ci grube Amerykanki co Cię będa na obiadki do Maca zabierały:P

    A co do trasy samolotów jest wiele czynników które wpływają na jej wybór, w tym pogoda, prądy, korytarze powietrzne. Mimo że może Ci się wydawać że w powietrzu jest pusto to jednak jest tam spory ruch i musi być określony dokładnie:) No i także przeloty przez ocean stanowią spore wyzwanie mimo postępu techniki. Lepiej żeby trasa była "dziwna" a bezpieczna:)

    OdpowiedzUsuń
  5. hmm... Bartku, chyba nie chcesz nas przekonac, ze geodezyjne na sferze to równolezniki? (bo poza rownikiem to mam pewne obiekcje) -- i nie potrzeba do tego google earth, tylko chwila zastanowienia i/lub kurs z differencjalnyj geometryj:P
    Na mapie merkatora (nie widac odstepow miedzy rownoleznikami, ale chyba to bylo to odwzorowanie) geodezyjne z pewnoscia nie beda liniami prostymi:D

    a grenlandia fajna.... musze sie tam wybrac

    OdpowiedzUsuń
  6. W sprawie geodezyjnej to polecam:
    http://www06.wolframalpha.com/input/?i=frankfurt+to+san+francisco

    OdpowiedzUsuń
  7. Są cztery rzeczy, których cofnąć nie można:

    Kamień...który został rzucony

    Słowo...które zostało powiedziane

    Okazja...której się nie wykorzystało

    Czas ... który przeminął...

    I korzystaj bo to jest TWÓJ czas......

    OdpowiedzUsuń